Jesień w Bieszczadach - krainie schodów
Spędziliśmy 9 dni pierwszych dni października w Bieszczadach. Wielka relacja: kilka wypadów, kilka galerii, 79 zdjęć.
Nie, nie było 9-dniowego treku. Wynajęliśmy normalny nocleg, jako bazę wypadową. Też ze względu na to, że z powodu bardzo nieszczęśliwego ciągu wydarzeń, musiałem być czasami jedną nogą w pracy. Planowaliśmy 2 wypady z noclegami w terenie, ostatecznie udało się zrobić jeden i sporo jednodniówek, z których wybrałem te najciekawsze.
Źródła Sanu
Wyruszyliśmy z parkingu w Bukowcu. Ostrzegam posiadaczy niżej zawieszonych aut, że dojazd jest drogą, powiedzmy polną-jako-tako-utwardzoną. W warunkach mokrych, albo zimowych, może okazać się problematycznie. Do celu doszliśmy klasycznie zieloną ścieżką edukacyjną. Powrót częściowo tak samo, częściowo ścieżką rowerową.
Trasa jest łatwa, piękna i mało uczęszczana, prawdopodobnie z powodu utrudnionego dojazdu.
Dwudniówka
Dzień pierwszy
Przeszliśmy przez Rozsypaniec i Bukowe Berdo. Ten dzień miał być podzielony na dwa, ale w miejscu planowanego noclegu okazało się, że mamy konflikt na mapach w kwestii granic parku narodowego. Nie było też wyraźnego oznaczenia, ryzyko spotkania Straży Granicznej wysokie, a czas… dobry. Poszliśmy więc dalej, do pewniejszej lokalizacji.
Dzień drugi
Noc była o tyle problematyczna, że po zmierzchu pojawił się dość porywisty wiatr. Wiało ponad doliną w której się rozbiliśmy, ale z każdej strony docierały do nas “przeciągi”. Początkowo tarp nie był dobrze zabezpieczony i dosłownie jakieś 15 minut po tym jak zasnąłem, wyrwało śledzie po jednej stronie. Po poprawkach. m.in. podparciu tarpa po drugiej stronie, oraz ustawieniu odciągów pod innym kątem, sytuacja się ustabilizowała i nie było już problemów do rana. Napisałem niedawno pełen artykuł o hamakowaniu na silnym wietrze.
Drugiego dnia weszliśmy na Połoninę Caryńską i zobaczyliśmy zachód słońca z Tarnicy.
Połonina Wetlińska
Ta jednodniówka wypadła nam w piątek. Mimo, że to jeszcze nie weekend, na trasie spotkaliśmy tłumy ludzi.
Co ciekawe, na parkingach przy Smerku i Biegach Górnych, zaczęły pojawiać się busy/taksówki. Nam natomiast udało się złapać stopa w 10-minut - co jak zawsze w Bieszczadach nie jest problemem.
Rabe
Ostatniego dnia odwiedziliśmy okolice wsi Rabe, gdzie korzystaliśmy z pięknie utrzymanych ścieżek edukacyjnych.
Bieszczady - kraina schodów
Nie mogę się powstrzymać od wypowiedzi, choć zdaję sobie sprawę, że temat jest skomplikowany. Nie mam opinii na temat tego jak rozwiązać problem ludzi rozdeptujących roślinność, ale mam opinię na temat konsekwencji wszechobecnych schodów.
Wróciliśmy 2 tygodnie temu, a mnie nadal bolą kolana. Na początku było bardzo źle, budziłem się w nocami z bólu. Musiałem pilnować, by trzymać proste nogi. Ilość schodów jest ogromna, w tym momencie są już obecne na każdym bardziej stromym podejściu/zejściu. Gdybym nie miał kijków, byłoby jeszcze gorzej.
Następnym razem, będziemy brać to pod uwagę:
ciężki plecak to zły pomysł, szczególnie w połączeniu z dłuższymi trasami
chodząc po popularnych szlakach ze schodami, warto po prostu skrócić trasy
zimą problem zniknie
Doświadczenia
Zawsze staramy się tak dzielić ekwipunek, by ostatecznie razem poruszać się jak najszybciej. Tym razem przesadziliśmy w drugą stronę. Plecaki na 3 dni ważyły sumarycznie 19kg (z wodą włącznie). Podział był 14,5kg + 4,5kg. Jestem przyzwyczajony do 9-12kg, ale ten przykład pokazuje, że obciążenie odczuwalne rośnie geometrycznie wraz z wagą. Nie nadążałem i wróciłem wycieńczony - i jeszcze te schody! Teraz przynajmniej już wiemy mniej więcej, gdzie jest optymalny podział.
To był już któryś raz, gdy w górach zaatakował mnie wiatr po zmierzchu. Rozbijanie tarpa byle jak, bo jest ładna pogoda, zaczyna ostatecznie wyglądać na dokładanie sobie pracy.
Więcej
Wróciłem niedawno z 3-dniowego wypadu w Beskid Niski. Tamtejsze lasy jesienią są chyba jeszcze piękniejsze niż w Bieszczadach. Testowałem też nową piłę. Relacja będzie niedługo, zapraszam do obserwowania.
“Każde buty w końcu przemokną” - wszyscy słyszeli tę starą prawdę ludową. Powinniśmy się z tym pogodzić, czekać na ładną pogodę, albo ubierać kalosze. Ja jednak nie mam zamiaru, chcę chodzić w góry kiedy mam czas, a nie kiedy pogoda pozwoli. Jednocześnie nic mnie tak nie demotywuje jak woda chlupiąca w butach, czy wkładanie stóp do mokrych, zimnych butów o poranku. Dlatego walczę z tematem i chciałem się podzielić tym co udało mi się ustalić po kilku latach chodzenia całorocznie bez patrzenia na pogodę.